Kilka tygodni temu miałem okazję porozmawiać z Davidem Pereirą w podcaście "Dodane do Backlogu". David to CPO w MailerLite, autor książki "Untrapping Product Teams" i jeden z najbardziej bezkompromisowych głosów w świecie PMów.
Temat naszej rozmowy? Bullshit product management.
W ciągu godziny rozmowy usłyszałem rzeczy, które są niewygodne, ale bardzo prawdziwe. Rzeczy, które dotyczą większości PM-ów w PL - w tym mnie samego. Dlatego postanowiłem sobie i Wam wyciągnąć z tego esencję:
👉 CZĘŚĆ 1: Dziś odpowiemy na pytanie: czym jest bullshit PM i po czym poznasz, że jesteś w niego uwikłany?
CZĘŚĆ 2: W drugiej części pokażę Ci konkretne kroki, jak przestać robić bullshit PM i zacząć prawdziwy product management.
A jeśli wolisz posłuchać pełnej rozmowy z Davidem Pereirą - znajdziesz ją w podcaście „Dodane do Backlogu" 🎧.

Siedzisz na kolejnym spotkaniu. Wierciłeś się w krześle już od 10 minut. Jedyne, o czym myślisz, to: „Jak stąd wyjść?". Po spotkaniu otwierasz Jirę i piszesz kolejne zadanie do backlogu. Zatrzymujesz się na chwilę i myślisz: „Po co właściwie to robię?".
Ale nie masz czasu na takie refleksje, bo za 5 minut kolejny „call”. Patrzysz na kalendarz - każda godzina wypełniona. Pod koniec dnia zadajesz sobie pytanie: "Jaką wartość stworzyłem dziś?".
Byłeś zajęty przez 8 godzin. Ale nie potrafisz powiedzieć, jak Twoje działania wpłynęły na biznes albo na klientów.
Jeśli to brzmi znajomo, mam dla Ciebie dwie wiadomości:
Zła wiadomość: prawdopodobnie robisz BULLSHIT product management zamiast prawdziwego product managementu.
Dobra wiadomość: nie jesteś sam.
1. Czym jest Bullshit Product Management?
Zanim David odpowiedział na moje pytanie o definicję, zaczął od ważnego zastrzeżenia:
"Whenever I say 'bullshit management', some people get pissed off with that. They think that I am pointing fingers."
Ale to nie o to chodzi. David mówi z doświadczenia. Bo sam przez 3 lata robił bullshit management (BS PM). Jak to określił w naszej rozmowie:
"I used to say that I was a backlog manager, mastering the art of bullshit management, and then eventually I got to become a product manager."
"In reality, for many years, I realized that I was not doing product management at all and I wanted to come up with a name to what I was doing."
David przez 3 lata robił coś, co nie było ani project managementem, ani product managementem. Marnował czas na rzeczy, które nie tworzyły żadnej wartości. I potrzebował nazwy dla tego zjawiska. Nazwy, która zostaje w głowie.
Tak powstał termin bullshit product management.
"BS product management: it's the art of doing things that create no value but drain your energy."
To jeszcze raz po polsku: „Sztuka robienia rzeczy, które nie tworzą wartości, ale wyczerpują Twoją energię.”. Można to sprowadzić do prostego równania: Więcej bullshitu = mniej wartości.

Bullshit PM to nie jest wina PM-ów. To pułapka, w którą wszyscy wpadamy. Różnica między dobrym a przeciętnym PM-em? Dobry PM rozpoznaje, kiedy robi bullshit i wie, jak z tego wyjść.
2. Dzień, w którym David odkrył, że nie jest Product Managerem
Kiedy zapytałem Davida, kiedy pierwszy raz zdał sobie sprawę, że robi bullshit PM, odpowiedź była natychmiastowa: podczas oblania rozmowy rekrutacyjnej w Booking.com.
David pracował w Brazylii jako product manager.
Dostał awans na senior product managera. Dlaczego? Bo pomógł zespołowi zwiększyć velocity o 30% w ciągu 6 miesięcy. Dostarczali ponad 50 story pointów na sprint. David był "velocity masterem" i dostał awans.
Był pełen siebie. Myślał: "Robię świetną robotę". Dostał awans. Booking.com zainteresował się nim. Wszystko szło idealnie. W głowie miał już przeprowadzkę z Brazylii do Europy. "Muszę robić coś dobrze" - myślał.
Pierwsza rozmowa z Booking.com poszła dobrze – cultural fit. Ale druga rozmowa, z hiring managerem, już nie za bardzo. Nie potrafił wprost odpowiedzieć na takie pytania jak: Jak mierzysz impact? Jak przeprowadzasz eksperymenty? Jak podejmujesz decyzje produktowe?
"The truth is, I couldn't answer half of the questions. They were not part of my day-to-day life."
David wiedział, że rozmowa się nie udała. Ale zamiast się poddać, zapytał: “Może wykorzystamy ten czas, żebyś powiedział mi, czego mi brakuje?”. Odpowiedź rekrutera zmieniła wszystko:
"You're very good at execution. The thing is, you don't know what you are optimizing for. You continually execute. You can optimize how teams deliver output. But you don't talk about outcome. I think you are unaware of that."
To jest istota bullshit product management.
Robisz rzeczy. Dostarczasz nowe ficzery. Jesteś zajęty - ale nie wiesz, po co. Nie mierzysz wpływu. Nie mówisz o outcomach produktowych. Optymalizujesz coś, nie wiedząc po co.
I wtedy nagle odkrywasz, że przez 3 lata byłeś "backlog managerem", nie product managerem.
3. Jak rozpoznać, czy robisz BS PM?
Poniżej znajdziesz 6 sygnałów ostrzegawczych, które pomogą Ci rozpoznać bullshit PM u siebie. Przeczytaj każdy punkt i szczerze odpowiedz sobie na pytanie: "Czy to ja?".

Przyjrzyjmy się im bliżej ⤵️
🔹 Sygnał #1: To się po prostu czuje na spotkaniach
Czujesz po prostu wewnętrzny sprzeciw - czujesz, że tu jest po prostu coś nie tak.
Siedzisz na spotkaniu. Po 10 minutach zaczynasz się wiercić. Scrollujesz Slacka. Przeglądasz Jirę. Myślisz tylko o jednym: "Jak stąd wyjść?".
David opisał to idealnie: „You attend a meeting, you start moving in the chair. The only thing you want to do is not to be in that meeting”. Wiesz, że te spotkania są bezcelowe, ale organizacja myśli, że „tak musi być”.
Praktyczny test: Otwórz swój kalendarz z ostatniego tygodnia. Policz, na ilu spotkaniach naprawdę chciałeś być. A na ilu siedziałeś, bo "trzeba"?
Jeśli ratio jest poniżej 50%, mamy problem.
Dlaczego to bullshit PM?
Bo jeśli większość Twojego czasu spędzasz na spotkaniach, na których nie chcesz być i które nie tworzą wartości - to nie robisz product managementu. Robisz "meeting management".
Jak ten sygnał wyglada w praktyce?
Spotkania bez celu. Agenda brzmi jak: „sync”, „update”, „alignment”. Zero decyzji, zero outcome’ów. Jeśli po 45 minutach nie potrafisz powiedzieć, po co to spotkanie się odbyło, to właśnie straciłeś 45 minut życia.
Backlog nie jest Twoim backlogiem. Dopisujesz kolejne taski, nawet jeśli wiesz, że 80% z nich nigdy nie wejdzie na produkcję. Robisz to, bo „tak trzeba”, “bo ktoś poprosił”, a nie dlatego, że ma to wartość.
Refinement bez refinementu. Uczestniczysz w spotkaniach refinementowych, które są bardziej o “przeczytaniu wymagań biznesu i dowiedzeniu się na kiedy mogą być”, niż o zrozumieniu problemu, znalezieniu i dopracowaniu wspólnie najlepszego rozwiązania.
Decyzje bez decyzji. Spotkania kończą się podsumowaniem w stylu: „To wrzucimy do backlogu” lub „Zobaczymy później”. W praktyce oznacza to: nikt nie wziął za nic odpowiedzialności.
Zastępujesz myślenie działaniem. Czujesz dyskomfort, więc wypełniasz kalendarz zadaniami, mówisz na wszystko “zajmę się tym, żeby mieć wrażenie, że coś kontrolujesz. W rzeczywistości pogłębiasz chaos większą liczbą tematów.
🔹 Sygnał #2: Masz backlog z setką zadań, których nigdy nie zrobisz
Otwórz swój backlog. Przewiń w dół. I jeszcze w dół. I jeszcze.
Ile tam masz zadań? 100? 300? A może tysiąc?
Brutalne pytanie: Ile z nich naprawdę zrobisz w ciągu następnych 6 miesięcy?
[Pozostało jeszcze 52% artykułu]

